Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Jak wynika z opublikowanego przez Nationale-Nederlanden raportu z kwietnia 2021 roku „Polacy na dwóch kółkach”, aż 87 proc. z nas jeździ na rowerze, a 57 proc. robi to często lub bardzo często. Jazda na rowerze jest też najczęściej wybieraną aktywnością fizyczną i jest traktowana nie tylko jako możliwość przedostania się z punktu A do punktu B, ale też jako sposób na spędzenie wolnego czasu, odstresowania się czy spędzenie czasu z rodziną.

Dla wszystkich, którzy w ten sposób postrzegają, mamy propozycje kilku tras rowerowych, które można przebyć zarówno w pojedynkę, jak i w gronie rodziny. Gwarantujemy pozytywne wrażenia w każdym przypadku. Ale najpierw – odpowiednie przygotowanie.

Wycieczki rowerowe. Jak się przygotować?

O to, jak się przygotować do wyprawy rowerowej, zapytaliśmy Agnieszkę i Marka, którzy od 16 lat prowadzą blog Trasy Rowerowe Łódź. Początkowo jeździli we dwoje, od kilku lat pokonują kilometry z dziećmi.

– Dobre przygotowanie do wycieczki to podstawa udanego wyjazdu. Chodzi o to, żeby nie dać się zaskoczyć – mówi Marek. – Przed każdym wyjazdem sprawdzamy, czy mamy sprawne rowery m.in. jakie jest ciśnienie w oponach. Zawsze bierzemy też ze sobą podstawowe narzędzia, które przydadzą się w razie jakiejś awarii. A jak ktoś jeździ dużo, to na pewno w którymś momencie mu się taka trafi – podkreśla.

– Ważne jest też, żeby oprócz odpowiedniej ilości wody i prowiantu, zabrać ze sobą ubrania przeciwdeszczowe i apteczkę pierwszej pomocy, zwłaszcza jeśli jedzie się na wycieczkę z dziećmi – zaznacza Agnieszka. I dodaje:

– Warto mieć też przy sobie trochę pieniędzy w gotówce, bo nie zawsze w lokalnych sklepikach czy restauracjach można płacić kartą. I oczywiście pamiętamy o bezpieczeństwie, dlatego na wycieczki rowerowe zakładamy kaski.

Atrakcje Łodzi. Wycieczka śladem zabytkowych willi…

Pierwsza wycieczka, na którą się zdecydowałam, ma długość około 10 km. To zmodyfikowana przeze mnie nieco trasa, którą regularnie pokonują Agnieszka i Marek ze swoimi dziećmi. Jako że to najkrótsza z moich propozycji o niskim poziomie trudności, swobodnie mogą ją pokonać rodziny z mniejszymi dziećmi.

Przejażdżkę rozpoczynam w Łodzi przy ul. Starorudzkiej 50, na wysokości Rudzkiej Góry. Stamtąd kieruję się na południe i ulicami Przestrzenną i Halki dojeżdżam do ul. Przejściowej. Choć nie ma tam ścieżki rowerowej, to wąskie uliczki wśród domków jednorodzinnych są na tyle spokojne, że ruch po nich jest całkiem bezpieczny.

Ul. Przejściową, która jest pierwszym zwiastunem ucieczki od miasta, bo otulona z jednej strony lasem, z drugiej – łąkami, dojeżdżam do ul. Popioły. To ona będzie wyznaczała moją trasę przez najbliższe dwa kilometry. Zapewni mi też bliskość zarówno natury – Lasu Ruda-Popioły, jak i historii w postaci zabytkowych willi.

Ruda Willowa, bo tu właśnie jesteśmy, to zespół przyrodniczo-krajobrazowy, który w przeszłości stanowił schronienie przed miejskim zgiełkiem dla najzamożniejszych mieszkańców miasta (i nie tylko!). Do dziś można podziwiać tutejsze piękne, zabytkowe, choć często podupadające już, domy, otoczone pięknym, starym, sosnowo-brzozowym lasem.

Mój pierwszy przystanek znajduje się przy ul. Popioły 7/9. Stoi tu dawny dom letniskowy z początku XX wieku – drewniany, dwukondygnacyjny, w przeszłości służył jako pensjonat. Kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy z oddali widzę dawną willę rodziny Tschildów – powstałą pod koniec XIX wieku, dziś w rękach prywatnych i odremontowaną.

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły. Willa Romana Suera

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły. Willa Romana Suera Lena Gontarek

Jadąc w górę ulicy, wkrótce natrafiam na willę Romana Suera przy ul. Popioły 34/36. To właśnie za sprawą tego szwajcarskiego stomatologa ta – wtedy podłódzka – dzielnica stała się tak popularna. On jako pierwszy wybudował tam właśnie tę willę letniskową dla swojej rodziny. Nazwał ją „Hygea”. Z myślą o nieco mniej zamożnych przedsiębiorcach wybudował również domy na wynajem.

Po obejrzeniu tych kilku niezwykłych domów zbaczam na chwilę ze szlaku w ul. Purpurową, co polecam zwłaszcza tym, którzy wycieczkę odbywają z dziećmi. Z pewnością będą dla nich atrakcją konie, które można obejrzeć zza płotu na rogu ulic Rozalii i Wazów. A jak będziecie mieli szczęście, może nawet uda się któregoś poklepać pieszczotliwie po nosie.

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły. Dla dzieci atrakcją będzie na pewno obejrzenie zza płotu koni, które hodują tamtejsi mieszkańcy.

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły. Dla dzieci atrakcją będzie na pewno obejrzenie zza płotu koni, które hodują tamtejsi mieszkańcy. Fot. Lena Gontarek

Potem kontynuuję przejażdżkę po ul. Popioły i już za chwilę po lewej stronie, pod numerami 52/58, widzę zespół willowy Karola Gepperta. W jego skład wchodzą: do dziś imponująca, zbudowana z czerwonej cegły willa, oficyna mieszkalna oraz dawna pralnia.

Zaledwie kilkaset metrów dalej (49/51) można obejrzeć już ostatni na tym willowym szlaku dawny dom letniskowy należący w przeszłości do łódzkiego fabrykanta Teodora Steigerta. Wybudowana około 1900 roku willa w stylu szwajcarskim, prawdopodobnie pełniła wtedy funkcję pensjonatu. W rękach rodziny Steigertów znajdowała się do II wojny światowej. Po niej umieszczono w niej gimnazjum i liceum, potem – dom dziecka. Od lat 60. są tam mieszkania komunalne.

… i piknik nad stawem

Na końcu ul. Popioły skręcam w prawo i ulicami Wiekową, Skrajną, Letniskową i Przyjemną, objeżdżając las dookoła, wyjeżdżam z leśnego kompleksu. Zachęcam jednak, aby zboczyć z trasy w którąś z leśnych dróg, których w Lesie Popioły nie brakuje. Na pewno dostarczą niezapomnianych wrażeń pod kątem bliskości przyrody i śpiewu ptaków. Wszystkie ostatecznie i tak doprowadzą do ul. Rudzkiej, którą szczęśliwie biegnie droga rowerowa. Z niej jednak szybko zjeżdżam, skręcając w ul. Cienistą – i już za chwilę jestem przy Stawach Stefańskiego – świetnie przystosowanym do potrzeb zarówno dorosłych, jak i dzieci kompleksie rekreacyjnym na Rudzie Pabianickiej. Jest tu miejsce i na piknik, i na grilla, można zjeść lody lub pysznego gofra, poćwiczyć na siłowni polowej, pobawić się na placu zabaw, popływać łódką lub rowerkiem wodnym, a nawet skorzystać z pumptracku i wakeparku. Ja zdecydowałam się na lód o smaku jogurtu z wiśnią i chwilę relaksu nad wodą z książką.

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły i okolicach Stawu Stefańskiego. Staw Stefańskiego

Wycieczka rowerowa po Lesie Ruda-Popioły i okolicach Stawu Stefańskiego. Staw Stefańskiego Lena Gontarek

Po odpoczynku ulicami Rudzką, Przejściową, Halki i Starorudzką wracam do punktu początkowego – pod  Rudzką Górę. Miłym akcentem na zakończenie wycieczki będą najlepsze w okolicy pierogi z kapustą i grzybami z tamtejszej restauracji. A na deser – zamiast jabłecznika, polecam wejście na Rudzką Górę. Widok na okolicę będzie lepszy niż bita śmietana do ciasta.

Nieodkryta oaza tuż pod Łodzią i rechot żab

Kolejna wycieczka, na którą się wybrałam, również inspirowana jedną z tras przygotowanych przez Agnieszkę i Marka, jest nieco dłuższa – ma około 22 km. Startuję z placu 500-lecia w Rzgowie i kieruję się w stronę ul. Ogrodowej. To droga bardzo przyjemna – nie dość, że większość tego ponad 2-kilometrowego odcinka pokonuję ścieżką rowerową, to otaczają mnie głównie łąki i pola kwitnącego zboża. W miejscowości Kalinko skręcam jednak w prawo, w kierunku Modlicy i Kępicy. Pejzaże wokół stają się coraz bardziej sielskie, a uroku dodaje fakt, że co jakiś czas na łąkach udaje mi się dojrzeć sarny i młode jelonki.

W Kępicy skręcam w ul. Młynkową – to po prostu droga leśna odchodząca w prawą stronę. W jej zlokalizowaniu pomoże bez problemu Mapa Google – ważne, żeby jej nie ominąć, bo choć do celu mogłabym dotrzeć i inną drogą, to na pewno nie bardziej malowniczą. Ścieżka prowadzi przez środek lasu, a wokół mnie są tylko bagna, niewielkie stawy i rechoczące – jakże głośno! – żaby.

Po kilkuset metrach w lesie wyjeżdżam na gruntową drogę, która szybko doprowadzi mnie do pierwszego przystanku na trasie – Młynka w Tuszynie. Dziś na tym polodowcowym terenie z wydmami morenowymi, znajdują się stawy, wyspa i piaszczysta plaża, schodząca w dół od lasu ku wodzie. Doskonałe miejsce na kilkugodzinny piknik rodzinny, chwilę relaksu w samotności przy kawie z termosu i książce czy wygrzewanie się na słońcu i ciepłym piasku. Ci słabiej zorganizowani mogą coś zjeść i wypić w tutejszym barze. Polecam też spacer lub przejażdżkę rowerową wokół stawu, bo po jego niezagospodarowanej stronie można podziwiać dzikie mokradła i słuchać koncertów żab i ropuch.

Wycieczka rowerowa do Młynka w Tuszynie i Rezerwatu Molenda. Młynek w Tuszynie

Wycieczka rowerowa do Młynka w Tuszynie i Rezerwatu Molenda. Młynek w Tuszynie Lena Gontarek

Z Młynku kieruję się w stronę Tuszyna i drogi nr 12, ul. Sportową – chociaż ulica to za dużo powiedziane, bo znów jest to po prostu bardzo malownicza leśna droga, która doprowadzi mnie prosto do przejścia dla pieszych koło restauracji Scarabeus. Po bezpiecznym przekroczeniu trasy jadę ul. Poddębina – jednak już po kilkuset metrach skręcam w pierwszą po prawej stronie leśną drogę. W ten sposób docieram do otuliny Rezerwatu Przyrody Molenda, który chroni przede wszystkim las jodłowo-sosnowy, buki i graby.

Wiele drzew ma tu nawet kilkadziesiąt metrów wysokości! Można też spotkać tu rośliny chronione, m.in. rosiczkę, bluszcz czy wilczełyko.

Zgodnie z mapą, która znajduje się przy wjeździe do lasu, jadę wyznaczonymi po rezerwacie szlakami. Docieram w ten sposób nie tylko do dziewiczej natury, ale też miejsca pamięci narodowej upamiętniającego zabitych we wrześniu 1939 roku żołnierzy, pomnika św. Huberta czy tzw. tuszyńskiego Stonehenge. Na mapie, o której już wspomniałam, zaznaczonych jest więcej wartych uwagi przystanków, przede wszystkim naturalnych atrakcji, ja jednak skierowałam się ku granicy rezerwatu. Na wysokości parkingu leśnego ponownie przekraczam drogę nr 12 i drogami leśnymi kieruje się w stronę Kalinka-Morgów.

Wycieczka rowerowa do Młynka w Tuszynie i Rezerwatu Przyrody Molenda. Rezerwat Przyrody Molenda

Wycieczka rowerowa do Młynka w Tuszynie i Rezerwatu Przyrody Molenda. Rezerwat Przyrody Molenda Lena Gontarek

Dla osób, które odbywają tę wycieczkę z dziećmi, polecam jednak nieco inną drogę – ciut dłuższą, ale wygodniejszą – przez Modlicę do Kalinka. W ten sposób wszyscy dotrzemy do ul. Ogrodowej, tej samej, na której zaczęła się ta wycieczka. Stamtąd już tylko 2 km dzielą nas od placu 500-lecia w Rzgowie, gdzie w ramach zasłużonego odpoczynku można zjeść lody z miejscowej lodziarni lub kultowego Bambino z pobliskiego sklepu spożywczego (ja wybieram drugą opcję!).

Przez łódzkie wsie i lasy po oddech nad wodą

Ostatnia trasa – najdłuższa – ma aż 50 km. Choć niezwykle malownicza, to momentami wiedzie ruchliwymi drogami, dlatego nie wybrałabym się tam z dziećmi, zwłaszcza małymi. Dorośli jednak mogą bez przeszkód podjąć to wyzwanie – zarzekam się, warto!

Wycieczkę zaczynam w łódzkim parku na Zdrowiu i kieruje się w stronę ul. Rąbieńskiej, która doprowadzi mnie aż za Rąbień. Ten pierwszy etap podróży jest najmniej przyjemny – wzdłuż ulicy nie ma ścieżki rowerowej, należy więc jechać albo jezdnią, albo korzystając z chodnika/wydeptanej przez pieszych i rowerzystów ścieżki. Za Rąbieniem jednak ruch zdecydowanie się uspokaja, a okoliczności – gęsty liściasty las – wynagradzają wcześniejsze trudy.

Z Rąbienia kieruję się ul. Wolską w stronę Woli Grzymkowej, a następnie skręcam w kierunku Grunwaldu – nie jest to jednak ten Grunwald, pod którym w 1410 roku starły się wojska polsko-litewskie i krzyżackie. On  doprowadzi nas do wsi Zgniłe Błoto. Na rozdrożu skręciłam w prawo, wiedziona widokiem z oddali na zabytkowy pałacyk. To szlachecki dwór Jana Lebelta z 1844 roku. W przeszłości znajdowało się tu gospodarstwo rolne nastawione na uprawę zbóż i hodowlę ryb, dziś to obiekty prywatny, w ramach którego działa – od całkiem niedawna – pensjonat ulokowany w dworku, a także prowadzona jest hodowla alpak. Nawet jednak jeśli nie chce się korzystać z atrakcji Naszego Zgniłego Błota – bo tak nazywa się dziś kompleks, warto obejrzeć dworek choćby z oddali – to jeden z piękniejszych zabytków klasycystycznych na ziemiach łódzkich.

Ja – po zrobieniu zdjęcia – ruszyłam dalej polną drogą w stronę lasu. Warto z niej zboczyć w jedną z prawych odnóg, aby zbliżyć się do pięknych, zarybionych stawów, które stanowią ważny element kompleksu. Wprawdzie teren jest w znacznej części prywatny, a więc ogrodzony, to widoki i towarzystwo dzikich zwierząt – saren, jeleni czy bażantów – które można tam spotkać, wynagradzają fakt, że nie podejdziemy do samej wody.

To uda mi się za chwilę, bo po powrocie na polno-leśną drogą jadę nią dalej, aż doprowadzi mnie niemalże do samych stawów. To idealne miejsce na przystanek i krótki piknik – jedno z wielu, które minęłam do tej pory i które jeszcze minę, jak się niedługo okaże.

Wycieczka rowerowa do Zgniłych Błot i Torfowiska Rąbień. Widok na jeden ze stawów w Zgniłych Błotach

Wycieczka rowerowa do Zgniłych Błot i Torfowiska Rąbień. Widok na jeden ze stawów w Zgniłych Błotach Lena Gontarek

Wyjeżdżam na drogę asfaltową i kieruję się w stronę Bełdowa. Po drodze towarzyszą mi wciąż sielskie krajobrazy łódzkich wsi i widoki na stawy rybne, przy których można kupić świeżą rybkę na obiad lub grilla – jeśli taki planujemy.

Po drodze warto się zatrzymać na chwilę przy jednym z pomnikowych dębów szypułkowych, które znajdują się w Bełdowie – np. przy stojącym przy łowisku, prawie 25-metrowym, o blisko 6,5-metrowym obwodzie. Dalej droga prowadzi mnie przez Las Bełdowski w stronę Malanowa i Stanisławowa Nowego. W tej ostatniej wsi przy kapliczce skręcam w lewo, a po 800 metrach – w prawo. W ten sposób znów znajduję się w pobliżu stawów Zgniłe Błoto, żeby podziwiać je od drugiej strony, a przy niektórych zatrzymać się na krótki odpoczynek. Potem ruszam w stronę Grunwaldu. Po wjeździe ze wsi skręcam w ul. 11 Listopada, a po kilkuset metrach – w ul. Ludwika Warneńczyka. I tak dojadę do kolejnego przystanku na mojej trasie – Torfowiska Rąbień.

Wycieczka rowerowa do Zgniłych Błot i Torfowiska Rąbień. Rezerwat Torfowisko Rąbień

Wycieczka rowerowa do Zgniłych Błot i Torfowiska Rąbień. Rezerwat Torfowisko Rąbień Lena Gontarek

Ten powstały w 1988 roku rezerwat chroni częściowo wyeksploatowane torfowiska i jest siedliskiem dla wielu gatunków chronionych zwierząt i roślin – np. rzadko spotykanej rosiczki. Przemierzając rowerem ścieżkę edukacyjną, która prowadzi przez kompleks, docieram do drewnianych wiat, gdzie przyjemnie jest odpocząć w cieniu drzew z kubkiem kawy z termosu.

Z rezerwatu wyjeżdżam z drugiej strony niż do niego wjechałam – i żwirowymi uliczkami, mijając miejsce upamiętniające wysiedlonych w czasie II wojny światowej okolicznych mieszkańców, docieram do Rąbienia. A stąd już prosta droga do parku na Zdrowiu.

Po drodze robię sobie jeszcze tylko jeden przystanek – na lody własnej produkcji przy ul. Pańskiej 6. To moja słodka nagroda za przebyte na rowerze 50 km.

Cały artykuł z Gazyty Wyborczej czytaj tutaj