Rowerowa wiosna na trzy razy

12,14,15,19-03-2017r.
Czy to już początek sezonu?
Słabiutko ten rok się rozpoczął. Rowerowa wiosna dociera do mnie co najmniej na trzy razy. Dopiero marzec pozwolił na króciutkie rozpoczęcie rowerowego sezonu. Końcówka poprzedniego roku też nie była rowerowo zachęcająca – czasu było tak mało, że nawet mała jego kradzież nie wchodziła w rachubę.
Teraz, a powodem nowe miejsce startu, te krótsze rowerowe spacery będą pewnie kierować się w stronę Łagiewnickiego Lasu i Łódzkich Wzniesień. Bliżej by z miasta uciec w las, w teren spokojniejszy. Szkoda mi tylko mojego Neru, nad który miałem może kilka więcej zakręceń korbą ale spokój rzeki był bezcenny.

Marcowe nie-kocie początki
Tegoroczny późny marzec wreszcie pozwolił mi usiąść na dwóch kółkach. Bez porównania do ubiegłego roku, gdy to już od samego początku stycznia mogłem jechać sobie na krótkie, zimne przejażdżki. Wiem, wiem, pogoda wtedy też bardziej sprzyjała.
Jak to początki, takie pierwsze śliwki robaczywki. Najpierw malutkie 15 km oczywiście przez Łagiewniki. Dwa dni później już dwa razy więcej i następnego dnia dokładka o kolejną dziesiątkę. Jak się okazało to jednak za dużo na moje nadgarstki. Ponownie odezwały się bólem. Teraz jestem pewien – trzeba zmienić pozycję na rowerze i pierwszą rzeczą było znaczne podniesienie kierownicy. Jak się okaże po kolejnej wycieczce to była dobra zmiana (z duchem czasów przecież trzeba jechać).

W ognisku zimę żegnamy
Facebook’owe wydarzenie oczy rozszerzyło. Oj dawno nie korzystałem. Strefa Rowerowa Brzeziny, Ozorkowski Klub „Birota” i łódzkie Rowerowe Soboty wespół-zespół, chyba już tradycyjnie skrzykują się i inne rowerowe dzieci na wspólne pożegnanie zimy. Miejsce znane, ogniskowa polana w jeżewskim lesie. I jak tu nie jechać?
Przydały się te wcześniejsze, krótkie rozjeżdżenia. Początek już nie był tak trudny, oddech wyrównany, mięśnie nie szczypią, słone krople nie roszą kołnierza od każdej górki. Obok klasztoru, miejscowego cmentarza, przez Janów, Glinnik, Szczawin i małe kółeczko w samym Jeżewie, drogą, którą jeszcze nie jechałem.
Do samej ogniskowej polany dojeżdżam jako drugi, z daleka rozpoznaję Piotra z Rowerologii. Za chwilę całymi grupami zjeżdżają kolejni cykliści. Wspólne powitania, rozmowy. Chwila i ognicho już świeci, i lgniemy doń jak ćmy do światła by trochę się ogrzać. Ogólnie aura dopisuje, wiatr jedynie wzmaga odczucie chłodu. Skwierczą patykowe kiełbachy, doprawiane mniej i bardziej ostrymi żartami, salwami śmiechu. W końcu Marzanna razem z zimą w niebyt odeszli.
Coraz chłodniej. Wspólnie z Piotrem decydujemy się na odjazd, dołącza Basia i we trójkę tym razem przez Zgierz do Łodzi. Od Radogoszcza każdy już w swoją stronę.
Tak, tego potrzebowałem – podkraść i naładować się tą energią pozytywnie zrowerowanych ludzi.
Oczywiście więcej zdjęć w tym albumie.